GRODNO
Piątek,
17 stycznia 2025 roku |
Największa z cnót
![](/images/stories/n509/cnota.jpg)
Cnoty wlane
Każda osoba, przyjmująca chrzest, otrzymuje łaskę uświęcającą, która czyni ją uczestnikiem życia i natury Wszechmocnego. W ten sposób człowiek staje się dzieckiem Bożym. Wraz z łaską Stwórca wlewa do duszy ludzkiej trzy cnoty: wiarę, nadzieję i miłość. Właśnie dlatego obok nazwy „cnoty teologalne” istnieje inna – „cnoty wlane”.†
Każda osoba, przyjmująca chrzest, otrzymuje łaskę uświęcającą, która czyni ją uczestnikiem życia i natury Wszechmocnego. W ten sposób człowiek staje się dzieckiem Bożym. Wraz z łaską Stwórca wlewa do duszy ludzkiej trzy cnoty: wiarę, nadzieję i miłość. Właśnie dlatego obok nazwy „cnoty teologalne” istnieje inna – „cnoty wlane”.†
„Uzdalniają one chrześcijan do życia w jedności z Trójcą Świętą. Ich początkiem, motywem i przedmiotem jest Bóg Trójjedyny” (KKK 1812). „Kształtują, pobudzają i charakteryzują działanie moralne chrześcijanina. [...] Są wszczepione przez Boga w dusze wiernych, by uzdolnić ich do działania jako dzieci Boże i do zasługiwania na życie wieczne. Stanowią rękojmię obecności i działania Ducha Świętego we władzach człowieka” (KKK 1813). A więc cnoty wlane łączą nas z Wszechmogącym i umacniają na drodze ku świętości.
Wiara pomaga wierzyć w Boga i Jego Objawienie. Ona też sprawia, że człowiek pragnie poznać wolę Stwórcy i ją wypełnić (por. KKK 1814). Jednak za mało jest wierzyć w sercu, trzeba tę wiarę wyznawać, odważnie o niej świadczyć i ją szerzyć (por. KKK 1816). „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie” (Mt 10, 32-33). Trzeba też pamiętać, że wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2, 26).
Dzięki nadziei „pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa Niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, lecz na pomocy łaski Ducha Świętego” (KKK 1817). Cnota ta oczyszcza działania ludzkie, by „ukierunkować je na Królestwo Niebieskie, chroni przed zwątpieniem, podtrzymuje w każdym opuszczeniu, poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do szczęścia miłości” (por. KKK 1818). Nadzieja więc dodaje sił, by mimo prób i trudności, ufając Bożemu miłosierdziu, kroczyć naprzód w dążeniu do świętości.
Miłość to cnota, „dzięki której miłujemy Boga nade wszystko dla Niego samego, a naszych bliźnich jak siebie samych ze względu na miłość Boga” (KKK 1822). Właśnie ona jest podstawą doskonałości chrześcijańskiej. Im bardziej doskonale potrafimy kochać, tym bliżej Królestwa Niebieskiego jesteśmy (por. KKK 1827). „Owocami miłości są radość, pokój i miłosierdzie. Miłość wymaga dobroci i upomnienia braterskiego; jest życzliwością; rodzi wzajemność; trwa bezinteresowna i hojna. Miłość jest przyjaźnią i komunią” (KKK 1829). Jak mówi św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, miłość jest najważniejszą z trzech cnót (por. 1 Kor 13, 13). Przypatrzmy się jej bliżej.
Czym jest miłość
Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że miłość w rozumieniu chrześcijańskim to pragnienie dobra dla drugiej osoby. A więc nie jest ona uczuciem, lecz świadomym i dobrowolnym wyborem. Człowiek uzdolniony do miłości przez łaskę otrzymaną podczas chrztu sam podejmuje decyzję: czy chce kochać.
Miłość ludzką można podzielić na trzy etapy:
1) miłość do Boga;
2) miłość do siebie samego; 3) miłość do bliźniego.
Miłując Wszechmocnego, uczymy się miłości doskonałej, która nas oczyszcza i uzdalnia do kochania siebie i innych. Wystarczy, że uświadomimy sobie wielkość czynu Chrystusowego, by wrażliwe serce nie mogło się już oprzeć miłości ku Niemu. „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Umiłowawszy Boga całym sercem, będziemy strzegli się grzechu. Przecież nikt nie chce świadomie wyrządzać krzywdę ukochanej osobie. A doskonale wiemy, że popełniane przez nas zło obraża Wszechmocnego. Mesjasz apelował do apostołów: „Wytrwajcie w miłości Mojej! Jeśli będziecie zachowywać Moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej” (J 15, 9-10). A więc najpewniejszą drogą do świadczenia miłości Bogu jest realizacja Jego przykazań. Nie zaniedbujmy tego warunku i pamiętajmy, że każde z nich jest tak samo ważne.
Gdy uda nam się otworzyć na Bożą miłość i ją odwzajemnić, będziemy w stanie pokochać też samych siebie. Nie „miłością” egoistyczną, lecz miłością naturalną, właściwą. Polega ona przede wszystkim na zaakceptowaniu samych siebie takimi, jacy jesteśmy. Dotyczy to zarówno wyglądu zewnętrznego, jak i naszego wnętrza. Nikt nie jest idealny. Każdy ma jakieś wady i jakieś zalety. Bóg stworzył cię właśnie takim i takim cię bezgranicznie umiłował. Może w oczach świata jesteś za gruby lub za wysoki, masz za duży nos lub sterczące uszy, ale w oczach Pana jesteś wspaniały! Pamiętaj o tym. Co się tyczy naszego wnętrza, czyli charakteru i temperamentu, wiadomo, że powinniśmy zwalczać swe słabości, nieustannie się rozwijać i dążyć ku doskonałości. Jestem pewna, że niejednej osobie krewni lub otoczenie wmawiali, że ma tyle wad, że jest do niczego. Bardzo to zniechęca. Jednak nie wolno opuszczać rąk i się poddawać. Po pierwsze, przypomnij sobie, że Bóg ciebie kocha. Po drugie, uświadom: ważne jest to, że się starasz (jednak nie powinno się to stać usprawiedliwieniem na każde niepowodzenie). Po trzecie, zaakceptuj siebie. Jak trafnie zauważył pewien kapłan podczas rekolekcji, ja to moje zalety i wady. By móc siebie zaakceptować, powinienem dostrzec i przyjąć również te strony złe. Gdyż moje „ja” składa się zarówno z plusów, jak i z minusów.
Gdy już nauczymy się miłości do siebie, nie sprawi nam większego kłopotu pokochanie bliźniego. Jeśli zaakceptujemy siebie takimi, jacy jesteśmy, i uświadomimy sobie, że nikt nie jest idealny, w tym też ja sam, będziemy mogli realnie spojrzeć na bliźnich, nie wymagając od nich ponad miarę, z wyrozumiałością przyjmując ich słabości. „Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 38).
Przypomnijmy raz jeszcze: miłość jest pragnieniem dobra dla innych. Jednak warto pamiętać, że wszelkie dobro bez miłości nie ma sensu: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 1-3).
Wiara pomaga wierzyć w Boga i Jego Objawienie. Ona też sprawia, że człowiek pragnie poznać wolę Stwórcy i ją wypełnić (por. KKK 1814). Jednak za mało jest wierzyć w sercu, trzeba tę wiarę wyznawać, odważnie o niej świadczyć i ją szerzyć (por. KKK 1816). „Do każdego więc, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w Niebie” (Mt 10, 32-33). Trzeba też pamiętać, że wiara bez uczynków jest martwa (por. Jk 2, 26).
Dzięki nadziei „pragniemy jako naszego szczęścia Królestwa Niebieskiego i życia wiecznego, pokładając ufność w obietnicach Chrystusa i opierając się nie na naszych siłach, lecz na pomocy łaski Ducha Świętego” (KKK 1817). Cnota ta oczyszcza działania ludzkie, by „ukierunkować je na Królestwo Niebieskie, chroni przed zwątpieniem, podtrzymuje w każdym opuszczeniu, poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. Żywa nadzieja chroni przed egoizmem i prowadzi do szczęścia miłości” (por. KKK 1818). Nadzieja więc dodaje sił, by mimo prób i trudności, ufając Bożemu miłosierdziu, kroczyć naprzód w dążeniu do świętości.
Miłość to cnota, „dzięki której miłujemy Boga nade wszystko dla Niego samego, a naszych bliźnich jak siebie samych ze względu na miłość Boga” (KKK 1822). Właśnie ona jest podstawą doskonałości chrześcijańskiej. Im bardziej doskonale potrafimy kochać, tym bliżej Królestwa Niebieskiego jesteśmy (por. KKK 1827). „Owocami miłości są radość, pokój i miłosierdzie. Miłość wymaga dobroci i upomnienia braterskiego; jest życzliwością; rodzi wzajemność; trwa bezinteresowna i hojna. Miłość jest przyjaźnią i komunią” (KKK 1829). Jak mówi św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian, miłość jest najważniejszą z trzech cnót (por. 1 Kor 13, 13). Przypatrzmy się jej bliżej.
Czym jest miłość
Przede wszystkim trzeba sobie uświadomić, że miłość w rozumieniu chrześcijańskim to pragnienie dobra dla drugiej osoby. A więc nie jest ona uczuciem, lecz świadomym i dobrowolnym wyborem. Człowiek uzdolniony do miłości przez łaskę otrzymaną podczas chrztu sam podejmuje decyzję: czy chce kochać.
Miłość ludzką można podzielić na trzy etapy:
1) miłość do Boga;
2) miłość do siebie samego; 3) miłość do bliźniego.
Miłując Wszechmocnego, uczymy się miłości doskonałej, która nas oczyszcza i uzdalnia do kochania siebie i innych. Wystarczy, że uświadomimy sobie wielkość czynu Chrystusowego, by wrażliwe serce nie mogło się już oprzeć miłości ku Niemu. „Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15, 13). Umiłowawszy Boga całym sercem, będziemy strzegli się grzechu. Przecież nikt nie chce świadomie wyrządzać krzywdę ukochanej osobie. A doskonale wiemy, że popełniane przez nas zło obraża Wszechmocnego. Mesjasz apelował do apostołów: „Wytrwajcie w miłości Mojej! Jeśli będziecie zachowywać Moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej” (J 15, 9-10). A więc najpewniejszą drogą do świadczenia miłości Bogu jest realizacja Jego przykazań. Nie zaniedbujmy tego warunku i pamiętajmy, że każde z nich jest tak samo ważne.
Gdy uda nam się otworzyć na Bożą miłość i ją odwzajemnić, będziemy w stanie pokochać też samych siebie. Nie „miłością” egoistyczną, lecz miłością naturalną, właściwą. Polega ona przede wszystkim na zaakceptowaniu samych siebie takimi, jacy jesteśmy. Dotyczy to zarówno wyglądu zewnętrznego, jak i naszego wnętrza. Nikt nie jest idealny. Każdy ma jakieś wady i jakieś zalety. Bóg stworzył cię właśnie takim i takim cię bezgranicznie umiłował. Może w oczach świata jesteś za gruby lub za wysoki, masz za duży nos lub sterczące uszy, ale w oczach Pana jesteś wspaniały! Pamiętaj o tym. Co się tyczy naszego wnętrza, czyli charakteru i temperamentu, wiadomo, że powinniśmy zwalczać swe słabości, nieustannie się rozwijać i dążyć ku doskonałości. Jestem pewna, że niejednej osobie krewni lub otoczenie wmawiali, że ma tyle wad, że jest do niczego. Bardzo to zniechęca. Jednak nie wolno opuszczać rąk i się poddawać. Po pierwsze, przypomnij sobie, że Bóg ciebie kocha. Po drugie, uświadom: ważne jest to, że się starasz (jednak nie powinno się to stać usprawiedliwieniem na każde niepowodzenie). Po trzecie, zaakceptuj siebie. Jak trafnie zauważył pewien kapłan podczas rekolekcji, ja to moje zalety i wady. By móc siebie zaakceptować, powinienem dostrzec i przyjąć również te strony złe. Gdyż moje „ja” składa się zarówno z plusów, jak i z minusów.
Gdy już nauczymy się miłości do siebie, nie sprawi nam większego kłopotu pokochanie bliźniego. Jeśli zaakceptujemy siebie takimi, jacy jesteśmy, i uświadomimy sobie, że nikt nie jest idealny, w tym też ja sam, będziemy mogli realnie spojrzeć na bliźnich, nie wymagając od nich ponad miarę, z wyrozumiałością przyjmując ich słabości. „Odmierzą wam bowiem taką miarą, jaką wy mierzycie” (Łk 6, 38).
Przypomnijmy raz jeszcze: miłość jest pragnieniem dobra dla innych. Jednak warto pamiętać, że wszelkie dobro bez miłości nie ma sensu: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 1-3).
|
< Poprzednia | Następna > |
---|
Kalendarz liturgiczny
![]() | |
Obchodzimy imieniny: | |
Dziś wspominamy zmarłych kapłanów: | |
Do końca roku pozostało dni: 349 |
Czekamy na Wasze wsparcie
![skarbonka](/images/stories/skarbonka.png)
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.