GRODNO
Wtorek,
14 maja
2024 roku
 

Pełnią życia

Wywiad

konserkowani12 lutego modlimy się za tych, kto nieustannie pełni wartę, do kogo możemy w każdym czasie zwrócić się z prośbą o modlitwę, mając pewność, że zostanie odmówiona. Osoby zakonne to oddani słudzy Boga i bliźniego, cząsteczka których zawsze pozostaje dla nas tajemnicą.
Z okazji Dnia Życia Konsekrowanego mamy możliwość po raz kolejny trochę się przybliżyć do zrozumienia powołania do zakonu. O życiu w klasztorze opowiada s. Filotea Cichonowicz CSFN.
– S. Filoteo, co zainspirowało Siostrę, by kroczyć za Chrystusem jako zakonnica?
    – Po raz pierwszy pomyślałam o życiu zakonnym, gdy miałam 19 lat. Należałam wtedy do wspólnoty neokatechumenalnej przy grodzieńskim kościele pobrygidzkim. Formacja dużo czasu poświęcała modlitewnemu czytaniu Słowa Bożego. Uczyłam się słuchać Najwyższego, gdyż zrozumiałam, że pragnie On mówić o ważnych rzeczach w moim życiu, wykorzystując teksty biblijne. Wchodząc w dialog z Jezusem przez Pismo Święte, zauważyłam, jak mnie oczarowuje Jego Osoba. Wydaje mi się, że jak jeden człowiek zachwyca się innym, gdy się poznają, tak mnie zachwycił Pan i powołał, bym poszła za Nim.
   
    – I wstąpiła Siostra do Zgromadzenia Najświętszej Rodziny z Nazaretu. Dlaczego obrała Siostra wspólnotę sióstr nazaretanek?
    – Na pierwszy rzut oka może się wydać, że mój wybór był przypadkowy. Chciałam złączyć z Chrystusem swoje życie poprzez zakon, a siostry nazaretanki znałam dobrze. Wstępując do wspólnoty, nawet nie myślałam o ich charyzmacie. Jednak nasz Bóg to Bóg przeznaczenia, a nie przypadku. Dopiero potem się dowiedziałam, że wzorem dla wspólnoty neokatechumenalnej, gdzie odbywało się moje kształtowanie chrześcijańskie, jest Święta Rodzina. Okazało się, że moja pierwsza formacja odbywała się w duchu Nazaretu i gdy zaczęłam szukać siebie w życiu zakonnym, Pan skierował mnie do nazaretanek. Pewnie charyzmat Świętej Rodziny – właśnie ta droga, którą przygotował dla mnie Bóg.
    W ogóle moja historia z zakonnicami tego zgromadzenia zaczęła się od butów na ślub! Siostry, które posługiwały przy kościele pobernardyńskim, pomyślały, że z pewnym chłopcem ze wspólnoty neokatechumenalnej chcemy się żenić. Kiedyś podeszły do mnie s. Stella oraz s. Agnieszka i, wręczając mi pudełko, powiedziały: „Dostałyśmy dary z Niemiec. Weź. Będziesz miała na wesele”. Otworzyłam pudełko i ujrzałam piękne białe pantofle! Byłam wdzięczna za troskę, ale zarazem zdziwiona. „Nie planuję wychodzić za mąż. I w ogóle modlę się o rozpoznanie powołania do zakonu”. S. Stella nie dała się zmieszać: „To może do nas?”.
   
    – Proszę opowiedzieć o pierwszych chwilach w klasztorze. Co wywarło największe wrażenie?
    – Pierwsze, co przychodzi na myśl, to inaczej obchodzone święta. Byłam przyzwyczajona do tego, że zabawa sylwestrowa to jeden z najjaskrawszych momentów w kalendarzu. I oto pierwszy przeddzień kolejnego roku w klasztorze. Zgromadziłyśmy się z siostrami na wspólnej modlitwie, później na uroczystej Mszy św., a potem… zakonnice poszły spać. Na moje pytające spojrzenie jedna z sióstr odpowiedziała ze zrozumieniem i uśmiechem: „U nas się nie świętuje”. Zostałam przy oknie i patrzyłam, jak ulica w wyjątkową noc roku iskrzy się wesołymi przechodniami.
    Pamiętam też swoje pierwsze urodziny wśród sióstr. Zakonnice przygotowały dla mnie specjalne przedstawienie i wiele słodyczy. Dla dziewczyny, która dorastała za czasów sowieckich z pustymi półkami była to prawdziwa niespodzianka. Do tego siostry zauważyły, że podobają mi się małe obrazki, których w tamtych czasach nie było za wiele, więc zaczęły je zbierać specjalnie dla mnie. Te drobiazgi pomagały odczuć, że znalazłam drugą rodzinę.
    Zaznaczę też, że obranie nowej drogi – pozostawienie w innym życiu krewnych, przyjaciół, własności – nie odbywa się bezboleśnie. Jednak trzeba pamiętać, że trudności są tylko niezwyczajną sytuacją, pokonawszy którą, wzrastamy.
   
    – A jak teraz wygląda codzienność zakonna?
    – W dużych wspólnotach plan dnia zawsze jest bardziej stabilny. W małych, jak moja, elastyczny. Planując z siostrami dzień, bierzemy pod uwagę czas na indywidualną i wspólną modlitwę, staramy się razem spożywać posiłki. Czas wolny każda organizuje sama.
    Szczególnie lubię zgłębiać Słowo Boże, więc nadal uczestniczę w spotkaniach wspólnoty katechumenalnej. Podoba mi się też aktywny odpoczynek. Gdy pogoda sprzyja, wybieram się na spacer lub jeżdżę na rowerze. Zimą wolę łyżwy. Staram się znajdować czas dla krewnych i przyjaciół, na dobry film czy książkę.
   Jeśli chodzi o obowiązki, obecnie pracuję przeważnie z dziećmi i młodzieżą. Prowadzę katechezy i sprawuję opiekę nad bielankami, które należą do liturgicznej służby ołtarza.
   
    – W jaki sposób w warunkach życia klasztornego realizuje się kobiecość?
    – Uważam, że każda kobieta jest powołana do budowania harmonijnych relacji z tym, kto trafia do jej otoczenia.
    W kobiecości Bóg zawarł delikatność, która odkrywa innego człowieka: rozjaśnia myśli, ucisza poczucie samotności. W swojej posłudze spotykam wielu ludzi – dorosłych i dzieci – i mam sporo możliwości do wyrażenia swej kobiecości poprzez tworzenie ciepłych i pięknych relacji.
    Jestem też wdzięczna Bogu, że na nowo mogłam odkryć swoją kobiecość poprzez organizację pielgrzymki Grodno – Nowogródek. Pan tak rozszerzył moje serce, że potrafiło się skupić nie tylko na sobie i bliskich, lecz także otoczyło troską wszystkich uczestników pielgrzymki. Miło jest później słyszeć od pątników, że dzięki siostrom nazaretankom przez całą drogę towarzyszył im prawdziwy duch rodziny.
    A jeśli patrzeć na kobiecość ze zwykłego ludzkiego punktu widzenia, zaznaczę, że nazaretański habit jest bardzo elegancki (uśmiecha się – uw. aut.).
   
    – A propos, organizacja pielgrzymki do sióstr męczennic jakiś czas temu stała się jednym z obowiązków Siostry. Co nowego wprowadziła w życie?
    – Przede wszystkim jest nowym doświadczeniem przeżywania Kościoła. Pielgrzymka to wspaniały obraz wspólnoty chrześcijańskiej – uczniów, którzy kroczą za swoim Nauczycielem i słuchają Go. Najlepiej rozumie drogę ten, kto nią idzie. A ci, którzy docierają do końca, najlepiej uświadamiają sobie cel. Uważam, że na zakończenie każdej pielgrzymki, po licznych przeżyciach duchowych wierni na nowo odkrywają, że najważniejsze dokonanie na ziemi to zasłużyć na Niebo, prawdziwą Ojczyznę.
    Pielgrzymka przypomina też o początkowym rozumieniu wspólnoty wiernych: w pierwszych wiekach chrześcijaństwa zebranie wyznawców Jezusa nazywano drogą. Pielgrzymka przywraca do źródeł, ożywiających wiarę.
   
    – Jakie najjaskrawsze wydarzenia z własnego życia zakonnego mogłaby Siostra wymienić?
    – Miałam szczęście wziąć udział w uroczystości beatyfikacji 11 sióstr męczenniczek z Nowogródka, która odbywała się w Rzymie.
    Na tak podniosłe wydarzenie mogły pojechać jedynie siostry, które już złożyły śluby wieczyste. Ja wtedy byłam dopiero na trzecim roku junioratu. Bardzo chciałam uczestniczyć w uroczystości – prosiłam o to Jezusa. I gdy się dowiedziałam, że zrobiono wyjątek i siostry juniorki mogą jechać, potraktowałam to jako Boży cud! Oprócz tego, na drugi dzień po beatyfikacji miałam honor czytać modlitwę wiernych w języku białoruskim w bazylice św. Piotra.
    Ogromne wrażenie wywarł też na mnie wyjazd do Anglii w ramach uczenia się języka. W tamtym czasie posługiwałam jako sekretarka siostry prowincjalnej i, ponieważ nasze zgromadzenie jest międzynarodowe, te kursy były mi bardzo potrzebne.
    Anglia zachwyciła mnie nie tylko majestatyczną architekturą, lecz także stosunkiem do człowieka. Gdy przyszłam na zajęcia, nie znałam ani słowa po angielsku, a reszta mniej więcej potrafiła się komunikować. Jednak za każdy najdrobniejszy sukces obsypywano mnie komplementami: „Wonderful!”, „Beautyful!”. Dodało mi to chęci jak najszybciej nauczyć się języka. I egzamin końcowy zdałam najlepiej ze wszystkich! W dodatku wyjazd umożliwił mi poznanie sióstr z różnych zakątków świata, które mieszkają w Londynie.
  S. Filotea wraz z młodzieżą parafialną.
Wspólny wyjazd na lodowisko 
    – Siostro, jako osoba, która znalazła swoją drogę i już w ciągu 25 lat radośnie trwa na niej, proszę o podpowiedź, jak rozpoznać swoje powołanie życiowe?
    I w jaki sposób współdziała w tym Bóg?
    – „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię” (Jer 1, 5). Ufając tym słowom z Pisma Świętego, możemy wyciągnąć następujący wniosek: Bóg głęboko wpisuje powołanie w serce człowieka, gdy myśli o jego stworzeniu. Aby odczytać to powołanie, trzeba zatroszczyć się o kilka rzeczy. Po pierwsze, wsłuchiwać się w swoje najszczersze pragnienia, ponieważ zostało napisane: „Albowiem to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą” (Flp 2, 13). On daje nam pragnienia, które prowadzą do dobra. Po drugie, zwracać uwagę na swoje dary – umiejętności. A także znajdować czas, by w ciszy serca pytać Pana: „Do czego mnie powołujesz? Co powinienem czynić w swoim życiu?”.
    Tym, którzy odczuli powołanie do życia zakonnego, chcę życzyć, by się nie bali zrobić pierwszy krok. Jeśli się okażesz w klasztorze, nie zostawią cię na pastwę losu, lecz pomogą dalej rozpoznawać swój szlak. Będą to czyniły umiejętne osoby: formatorzy, stali spowiednicy. Zauważyłam, że niektórzy traktują życie zakonne z lekkim niedowierzaniem – niby Pan coś przy tym zabiera. Ileż otrzymujesz w zamian! I mam nadzieję, że obchodzony przeze mnie jubileusz (s. Filotea świętowała 25-lecie życia zakonnego w rodzinnej parafii Najświętszego Odkupiciela w Grodnie, zaprosiwszy kapłanów, siostry nazaretanki, krewnych, przyjaciół i parafian – uw. aut.) przynajmniej w jakimś stopniu zaświadczył o Bożej hojności.
    Zdarza się też, że człowiekowi nie udaje się od razu rozpoznać swoje powołanie. Nie powinno to deprymować. Każdy ma własną drogę: ktoś rozpoznaje ją szybko, ktoś inny robi to dłużej. Tak, ciągle brakuje nam czasu, ale Bóg zawsze ma go w obfitości.
    Wraz z tym zaznaczę, że Pan posiada plan „B”. Jeśli osoba czuje, że nie znalazła swej drogi, i realizuje siebie w inny sposób, Ojciec Niebieski będzie czynił wszystko, by była szczęśliwa w tym wyborze. Niezależnie od podjętej decyzji warto pamiętać: budujesz nie na sobie, tylko na Bogu.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
red
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  232

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.