GRODNO
Poniedziałek,
29 kwietnia
2024 roku
 

O. Andrzej Agiel SP: „Budsław łączy nas”

Wywiad


   Tak się złożyło, że świadkami pożaru w Budsławiu była grupa młodzieży pijarskiej ze Szczuczyna. Właśnie tego dnia absolwenci przybyli do sanktuarium, aby modlić się o błogosławieństwo na dalszą ścieżkę życia.
Rozmawiamy z o. Andrzejem Agielem, kierownikiem duchowym młodzieży ze Szczuczyna, o wrażeniach i uczuciach z tej podróży, znaczeniu Budsławia dla Białorusinów i fali solidarności po pożarze.
– Skąd wziął się pomysł na wyjazd z absolwentami właśnie do Budsławia?
    – Kiedyś, jeszcze w 2011 roku, we wspólnocie pijarów w Szczuczynie był na praktykach kl. Paweł Berezun. Zaproponował on, aby dzieci i młodzież, głównie absolwenci, w dowód wdzięczności za ukończenie szkoły, udały się do Narodowego Sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej. Aby mogli tam modlić się o swoją dalszą drogę życiową: pomyślnie zdać egzaminy, zdecydować się na jakie studia pójść lub dokonać innych wyborów życiowych.
  Po raz pierwszy taka podróż odbyła się w 2012 roku – busem i samochodem kl. Paweł i o. Witalij Słuka wraz z młodzieżą odbyli pielgrzymkę do Budsławia. Od tego czasu za ten wyjazd odpowiedzialny był o. Witalij.
   Grupa młodych wiernych ze Szczuczyna w budsławskiej świątyni na kilka godzin przed pożarem
    – Ilu młodych ludzi co roku wyjeżdżało na tę pielgrzymkę?
    – 12-13 osób. Byli chętni, kto chciał – ten jechał.
   
    – – To nie wszyscy absolwenci, których macie, ale tylko ci, którzy chcieli jechać?
    – Tak, to ci, którzy chodzili na katechezę i przygotowania do sakramentu bierzmowania, a także po nim. W większości młodzież starsza i absolwenci.
   
    – Jak Ksiądz uważa, w ciągu 12 lat zainteresowanie Budsławiem wśród młodzieży rosło czy spadało?
    – Trudno powiedzieć, ponieważ dopiero od 2019 roku posługuję w Szczuczynie. Według opowiadań o. Witalija mogę powiedzieć, że zawsze było zainteresowanie. Młodzi ludzie dzielili się wrażeniami po pielgrzymce, byli zachwyceni tym, co zobaczyli. Czuli łaskę Matki Bożej Budsławskiej.
   
    – Jak absolwenci postrzegają sam pobyt w sanktuarium? Nocujecie tam, odprawiacie Mszę św., spędzacie więcej czasu. Co oznacza dla nich ten pobyt?
    – Ja z młodzieżą w tym roku byłem pierwszy raz w Budsławiu. Nasza pielgrzymka została zaplanowana do różnych miejsc – Iwie, Gudogaj, Katyń... Wszyscy jednak rozumieli, że celem podróży jest sanktuarium Matki Bożej Budsławskiej. Przyjechaliśmy późnym wieczorem 10 maja, około godziny 22. Jeszcze zdążyliśmy odprawić wieczorną Mszę św. Można powiedzieć, że byliśmy ostatnimi świadkami wyglądu świątyni przed pożarem. Następnego dnia planowaliśmy wziąć udział we Mszy św. o 8 rano, a następnie udać się wraz z miejscowym proboszczem zobaczyć okolicę. Zamiast tego staliśmy się jednak świadkami pożaru. Młodzież pomagała wynosić wszystko z kościoła.
   Podczas Mszy św. w budsławskim sanktuarium w intencji rozpoznania właściwej drogi życia
    – Kiedy wracaliście do domu, pewnie była jakaś refleksja na temat tego zdarzenia. Jak młodzież postrzega sytuację z pożarem?
   – Zostaliśmy pierwszymi wolontariuszami. Nie mogliśmy uwierzyć w to, gdy wybiegliśmy z domu. Nie zastanawiając się nad niczym, pobiegliśmy wynosić rzeczy. Potem podeszli miejscowi ludzie, uklękli i zaczęli się modlić przed świątynią. Nasza młodzież oddaliła się na bok i również zaczęła odmawiać Różaniec, aby nikomu nie przeszkadzać.
    Pojechaliśmy tam radośni, a wracaliśmy w ciszy. I w tej ciszy wszyscy rozumieliśmy najgorsze: widzisz, jak ogień pochłania to piękno i wartość, ale nie możesz nic zrobić. Ogień jest przerażający. Nic dziwnego, że się śpiewa: „Od powietrza, głodu, ognia i wojny, wybaw nas Panie”.
    Rozumiałem przez co przechodzi młodzież. Myślę, że po powrocie dzielili się tym, co przeżyli ze swoją rodziną, przyjaciółmi. Niewątpliwie było to silne doświadczenie duchowe.
   
    – – Być może młodzież po raz pierwszy spotkała się z podobną sytuacją, która niestety często zdarza się w naszym życiu: nie możesz nic zrobić, tylko stać i patrzeć?
    – I modlić się. W tej sytuacji – nic oprócz modlitwy. Tak, zdali sobie sprawę, że są chwile, gdy pozostaje tylko modlitwa.
   
    – Czytając media, słysząc różne komentarze, można odnieść wrażenie, że po pożarze Budsław stał się jeszcze bardziej rodzimy, ważniejszy dla ludzi. Czuje to Ksiądz?
    – Tak. Co więcej, nie tylko wśród katolików, ale także wśród innych wyznań chrześcijańskich. Odczuwalna jest wielka solidarność ze strony prawosławnych. W Szczuczynie było to szczególnie zauważalne, ponieważ nasi prawosławni bardzo się martwili: „Płonęła świątynia, dom Boży”. Myślę, że może to taki znak dla Białorusinów. Zła sytuacja zjednoczyła wszystkich chrześcijan, cały naród. Druga strona medalu – połączyło nas nieszczęście. Pomocna dłoń była podawana od zupełnie różnych ludzi. Bardzo dużo było też pomocy finansowej. Można powiedzieć, że de facto pozyskiwanie funduszy na odbudowę świątyni budsławskiej stało się największą akcją wsparcia Kościoła na Białorusi. Jeszcze nigdy w tak krótkim czasie nie zebrano tyle pieniędzy. Ponadto, zgodnie z wezwaniem Konferencji Biskupów Katolickich, w uroczystość Zesłania Ducha Świętego we wszystkich parafiach Białorusi zorganizowano zbiórkę pieniędzy na ten sam cel. Ludzie z wielką żarliwością serca podeszli do sprawy. Było to widoczne po ich ofiarach, modlitwie. My w Szczuczynie po Mszy św. modliliśmy się jeszcze dużo za odbudowę Budsławia, za ofiarodawców, za proboszcza,księży i biskupów.
   Po uratowaniu wszystkich możliwych rzeczy miejscowi wierni modlą się przed świątynią
    – Ks. Andrzeju, a może podzieli się Ksiądz ile w parafii zebrano pieniędzy na remont kościoła w Budsławiu w tę niedzielę? W porównaniu do innych zbiórek – czy to więcej, rekordowo więcej czy zwykła kwota?
    – Jeszcze nie policzyliśmy, ale według moich obserwacji będzie to w każdym razie rekord. Patrząc, jak zbierane były pieniądze przy wyjściu z kościoła, jest to zdecydowanie rekord.
   
    – 20 lat temu na Grodzieńszczyźnie o Budsławiu niewiele słyszano. Ludzie chodzili do Trokiel, Ostrej Bramy, do Częstochowy jeździli. Ale w ciągu ostatnich dziesięcioleci Budsław stał się tak samo bliski. Jak to się stało, jak widzi Ksiądz ten proces?
    – Nie mogę się nie zgodzić. Gdy byłem jeszcze bardzo młodym księdzem, mało słyszałem o Budsławiu. Gdzieniegdzie były o nim wzmianki. Cieszę się, że powoli zaczęły się organizować pielgrzymki z różnych stron. Pamiętam, jak nasza miejscowa młodzież pracująca i po ślubie przyłączyła się do tych pielgrzymek. Tak stopniowo informacja była przekazywana. Potem zaczęli tam jeździć pielgrzymki autobusowe. Kult Matki Bożej Budsławskiej rozwijał się dzięki, przede wszystkim, ruchowi pielgrzymkowemu, dzięki publikacjom w mediach. Myślę, że teraz wszyscy wiedzą o Budsławiu.
    – Wydaje mi się, że przez te dziesięciolecia Budsław stał się miejscem jedności nie tylko białoruskich katolików.
    Zjednoczył wszystkich Białorusinów, stał się ważny dla całego narodu.
   
   Czuje to Ksiądz?
    – Zdecydowanie tak! Czuję, słyszę rozmowy, rozmawiam z prawosławnymi. Wszędzie podkreśla się, że jest to Narodowe Sanktuarium Białorusi. Chociaż mamy Łohiszyn, Trokiele i inne sanktuaria, Budsław jest narodowy – jest to ranga, wszechbiałoruski poziom. I to nas łączy.

Numer aktualny

 

Kalendarz 2022

Kalendarz
«Słowo Życia»
na rok 2022

Kalendarz liturgiczny

 
white
Obchodzimy imieniny:
Do końca roku pozostało dni:  247

Czekamy na Wasze wsparcie

skarbonkaDrodzy Czytelnicy!
Prosimy Was o pomoc w głoszeniu Dobrej Nowiny. Czekamy na Wasze listy, artykuły, zdjęcia i wsparcie finansowe gazety. Jako jedna rodzina "Słowo Życia" pragniemy nieść słowo Boże, mówić o Chrystusie i Kościele co raz większemu gronu ludzi na Białorusi oraz poza jej granicami.